sobota, 2 lipca 2011
Bliskie spotkania pierwszego stopnia z AFL
Witam!
Świeży temat, bo miałem dzisiaj okazję zobaczyć futbol australijski z bliska. Nie, nie jest to australijska odmiana piłki nożnej. Raczej australijska odmiana rugby. Zainteresowany zachęcam do zapoznania się z krótkim opisem z Wiki - futbol australijski i AFL
W teorii gra wydaje się ciekawa. W teorii ta gra podobno jest techniczna. Ale to tylko teoria. W teorii powinno być fajne widowisko, rodziny z dziećmi na trybunach i inne fajerwerki. Ale może skończmy z teorią i skupmy się na praktyce, która była jakby z drugiego bieguna.
A więc padło na mecze Fremantle Dockers - Gold Coast Suns. Mecz rozgrywany był na największej arenie w Perth - Subiaco Oval. Całkiem ładny obiekt, ale ni jak ma się do naszych nowych stadionów. Widać, że już jakiś czas temu został wybudowany i nie świeci świeżością. Ale przejdźmy do samego widowiska. Nie będę się za bardzo rozwijał. Doping, to dla Australijczyków pojęcie obce. A my, Polacy, powinniśmy kiboli traktować jako dobro narodowe. Oziki ograniczały się właściwie tylko do wzdychania, gdy coś poszło nie tak, lub okrzyków radości po zdobyciu gola. Zero piosenek, zero klaskania, zero radości, zero dopingu! Żenada! I choćby z tego powodu prędko nie wrócę posiedzieć sobie na meczu. Bo tak to wyglądało. Przesiedziany, przegadany i przepity mecz. Nie dzięki. Wolę Śląsk. Wolę WKS. Wolę Wielki Śląsk. A AFL dziękuję. Dalej. Sam mecz. Może i dzieje się dużo, ale z mojego punktu widzenia wyglądało to trochę chaotycznie i bez taktyki. Całkiem spora ilość podań była niecelna, a zawodnicy jakby oszczędzali się przed wieczornym wypadem do klubu. Ni jak mnie nie przekonali do tego sportu. Co by nie było życzę im powodzenia i dużej frekwencji na trybunach.
Napomnę jeszcze o kibicach, wróć, uczestnikach meczu, zasiadających na trybunach. OK. Były, rodziny, dzieci, starcy, itp., itd.. Wszyscy poubierani w barwy klubowe, szaliki, czapki i inne tego typu bajery. I co z tego? Skoro podczas samego meczu wyglądali jak publika w operze czy teatrze. Może i na naszych trybunach słyszy się "macie" i inne "uje", ale wybaczcie, jesteśmy na meczu, widowisku typowo męskim, pełnym emocji i nie można nam zabronić tego typu ekspresji. Jeżeli polityka PO-OSŁÓW ma prowadzić do tego co dzisiaj widziałem, to jeszcze raz biję się w pierś i mówię "mea culpa". Nie istnieje mniejsze zło i błąd zrobiłem oddając głos na obecnie rządzącą partię. Nie tego chciałem. I jestem całkowicie przeciwny wszelkim próbom wprowadzenia sztucznej kultury na stadiony. Nie będę teraz rozwijaj pomysłów mających na celu pogodzenie interesu "rodzin z dziećmi" i kiboli. Napiszę tylko, że za każdym razem gdy pójdę z dzieckiem na WKS, za każdym razem będziemy siedzieć (mam na myśli stać) tam gdzie Wielki Śląsk, czy Ultras Silesia - dusza każdego meczu. Tyle.
Zapraszam do obejrzenia galerii z wypadu na mecz:) -> 20110702-DOCKERS-SUNS-PERTH
Pozdrawiam!
PS. Na deser dobry dokument o tym, na czym polega kibolowanie, czy też kibicowanie;)
Etykiety:
AFL,
Dockers,
Fremantle,
Fremantle Dockers,
futbol australisjki,
Gold Coast Suns
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz